Znowu Leśna. Znowu poranny spacer. I znowu żółty szlak, ale w przeciwną stronę. Chcę przejść wzdłuż Kwisy w kierunku Jeziora Leśniańskiego. Jednak przegapiam wąziutką ścieżkę tuż za mostem, bo tablica informacyjna jest za nią, a nie przed nią, więc wydaje mi się, że szlak prowadzi najbliższą asfaltową uliczką. Okazuje się, że to tylko podjazd do nowych domów. Chyba jestem jeszcze trochę zaspany. Nie chce mi się cofać do mostu, tym bardziej, że mam na podorędziu kolejny szlak – tym razem niebieski. Dobra, może być niebieski, ponieważ prowadzi szosą do uroczego punktu widokowego, który pamiętam sprzed lat. Po chwili odświeżam miłe wspomnienie. Mam wrażenie, że wokół przybyło zieleni. I dobrze. Gdzie indziej tną, to może chociaż tutaj zostawią w spokoju.
Kawałek dalej, z boku i od dołu, dołącza, ku mojemu zaskoczeniu, szlak żółty – a jednak istnieje. Przyda się na powrót – nie lubię wracać tą samą drogą. Opuszczam szosę i dalej idę już odzyskanym żółtym szlakiem, aby po chwili znów trafić na szosę, która w tym miejscu prowadzi przez kemping Czocha z malowniczo położonym Czocha Palace do zapory nad Jeziorem Leśniańskim i dalej do zamku Czocha. Jednak na restauracyjnym parkingu i na fasadzie „pałacu” wyraźnie widać ślady wczorajszego wesela, więc, nie chcąc zakłócać zasłużonego wypoczynku weselnikom i personelowi, rezygnuję z kawy i idę podziwiać widoki rozciągające się z korony zapory. To naprawdę uroczy zakątek.
Wracam konsekwentnie żółtym szlakiem, który od miejsca styku z szosą schodzi zakosami w dół nad samą rzekę. Po drodze mijam polanki idealne do biwakowania na przykład podczas spływu kajakowego. Także ślady pruskiej historii Dolnego Śląska (Königs Platz), czy też z czasów wojny siedmioletniej (okopy Pandurów). Po drugiej stronie rzeki widzę początek toru kajakowego. W miasteczku funkcjonuje klub, którego liczne trofea z zawodów kajakarskich zdobią gablotę w restauracji hotelu Leliwa (herb Leśnej jest jakby częściowo odwróconą wersją oryginalnego herbu Leliwa). Chętnie bym spróbował kajakowania na tym torze, ale nie ma kiedy. Nadrzeczny szlak doprowadza mnie do mostu na Kwisie, gdzie odkrywam, jakim cudem przegapiłem właściwy skręt. W końcu jednak wyszło na dobre, bo zaliczyłem obie drogi do zapory po tej stronie Kwisy. Minus poranna kawa.
Dla dopełnienia miłego początku dnia ruszam w stronę stacji kolejowej. Uwielbiam kolejowe klimaty, zwłaszcza atmosferę dolnośląskich stacyjek, w większości już opuszczonych i zdezelowanych. Skandaliczne olewanie dziedzictwa kulturowego. Że poniemieckie? No to co z tego. Teraz nasze. Podobnie jest w Leśnej, choć linia kolejowa nadal działa jako towarowa, ewidentnie dzięki kruszywom z pobliskiej kopalni.
Zza drewnianej osłony chyba niegdysiejszej poczekalni 3. klasy słyszę radosne głosy kilku rezydentów. Kolejny z nich holendruje chwiejnym krokiem przez przedstacyjny parking, wrzeszcząc na cały głos „cisza nocna” – mistrz sarkazmu, a tak niepozornie wygląda. Po czym zaczyna głośno kpić z którejś z wrocławskich drużyn piłkarskich za ostatnie, niezbyt udane występy. Entuzjazm domowników nie ma końca, choć przez chwilę wdają się w równie głośną polemikę. Ale w końcu kompan nie przybywa z pustymi rękoma, więc obejmuje go immunitet, bez względu na to, co tak bezceremonialnie głosi. High life, bon ton, savoir vivre, pardon. A ty się człowieku męcz bez tej kawy.
Informacje praktyczne:
Będąc w Leśnej, warto pokręcić się po bliższej i dalszej okolicy. Najbliższą atrakcją jest Zamek Czocha, ale warto też odwiedzić Lubań, Gryfów albo Lubomierz, ten od „Samych swoich”, lub Czerniawę i Świeradów Zdrój. Nieco dalej Lwówek Śląski z dobrym browarem.
Na miłośników wędrowania czekają pobliskie Góry Izerskie.
Po Jeziorze Leśnieńskim można kajakować – kilka lat temu wypożyczyłem kajak w przystani Izery. Nieco dalej Jezioro Złotnickie – kajaki dostępne na kempingu „Złoty Potok”. Jak się dostać na tor kajakowy w Leśnej nie odkryłem.