Dziecinne pytanie. Łatwizna. Trzeba tylko spędzać dwa miesiące rocznie w Chałupach i pływać jakieś osiem godzin dziennie przez jakieś 20 lat, żeby wyrobić te 10 000 godzin. Osobiście należę do surferów trzy- no w porywach pięciodniowych, więc umiejętności mam niezbyt wyrafinowane, niemniej nieustanny zapał, żeby na te kilka dni wyskoczyć nad morze. Choć – ze względu na problemy korzonkowe – nie powinienem w zasadzie zbliżać się do deski.
Pod koniec ubiegłego lata trafiłem do Chałup w trakcie niezbyt zachęcającej pogody, ale dopiero na początku września robi się puściej i można znaleźć nocleg praktycznie a vista.

Po drodze w całej Polsce leje, a tu niespodzianka, na Półwyspie – przynajmniej pierwszego dnia pobytu – nawet prześwitywało od czasu do czasu słońce. Kiedy dotarłem na miejsce w samo południe, surferzy już opuszczali akwen. Wiatr przy dobrej woli można by określić mianem łagodnego Zefirka. Ale jakiś rozruch trzeba wykonać, żeby sobie przypomnieć, jak to się na tej desce stoi.
Drugiego dnia mży, ale powiało trochę mocniej, więc przypominam sobie, jak się utrzymać na desce niemal w ślizgu, robiąc od czasu do czasu zwroty, bez wpadania do wody. A potem to już z górki – trzeciego dnia wieje jeszcze silniej, więc można już nawet poszaleć. Mimo to sąsiad, też surfer, cały czas marudzi: a to pada, a to temperatura zbyt niska, a to woda za zimna, a to wiatr nie taki, a po co ściągał kumpla i teraz nie może skrócić pobytu, bo nie wypada – ma grubą, zimową piankę i jeszcze coś na niej, więc wygląda jak taki żołnierz z Gwiezdnych Wojen. Tylko mu hełmu brakuje. Dziwi się, że ja pływam w lekkiej piance z krótkimi rękawkami i nogawkami i że nie jest mi zimno. Temperatura 17 stopni to przecież jeszcze nie zima. Woda w Pucyfiku też ma coś koło tego, więc jakie zimno. Jedyny przejaw optymizmu u sąsiada zauważyłem, kiedy oświadczył, że właśnie w Pucku kupił sobie z przeceny surfingowe rękawiczki. Oznajmił to takim tonem, jakby do Pucka przepłynął na desce w te i z powrotem.

W nagrodę za udaną rozgrzewkę pierwszego dnia wybieram się rowerem do Władysławowa sprawdzić, jak się mają tutejsze lodziarnie. Wnikliwe, wieloletnie badania terenowe, z nie tak znowu rzadkim próbkowaniem, prowadzą mnie do wniosku, że w tej okolicy najlepsze lody serwuje firma Marko. I tak też jest tym razem. Na głównym deptaku doliczyłem się 50 smaków, wystarczy na dwutygodniowe wczasy po trzy gałki dziennie minus smaki zdecydowanie nielubiane (filia przy dworcu oferuje tylko 30 smaków – jakaś dyskryminacja, czy co?).
Innym obowiązkowym punktem mojego programu są wielkie rogale z makiem. Zwykle sprzedawane są w rozsianych dość obficie od Helu po Dębki firmowych kioskach z pieczywem i ciastkami. O tej porze roku większość z nich jest już wylogowana i świeci nieobecnością czego- i kogokolwiek, także ta w Chałupach – nieliczne resztki oferują głównie ciastka. Jednak udaje się – w jednym z kiosków dostaję mojego rogala i mogę spokojnie wrócić do Chałup.
Po drodze mijam zaskakująco licznych spacerowiczów i rowerzystów – większość okutana w puchowe kurtki i czapki na głowach jakby była już późna jesień. Jakiś słabowity się ten naród robi. Czyżby efekt dobrej zmiany?

Na kolację wizyta w „Porcie” – lekka flauta. Fileciki z flądry nie powalają z nóg, pieczywo czosnkowe zbyt rozmiękłe, sytuację ratuje piwo z Miłosławia, niefiltrowane z nalewaka – pycha.
Informacje praktyczne
Naukę surfowania najlepiej zaczynać na Półwyspie Helskim na polach namiotowych, w Chałupach i Kuźnicy, gdzie funkcjonują liczne wypożyczalnie sprzętu, szkółki wind- i kitesurfingowe oraz sklepy ze wszystkim, co się w związku z tym zamarzy.
Zatoka Pucka, zwana przez surferów Pucyfikiem, jest płytka, więc fale są mniejsze niż na otwartym morzu, a po wywrotce łatwiej sobie poradzić z powrotem na deskę; poza tym często wieją wystarczająco dobre wiatry.
Ostatecznie można też spróbować w Jastarni lub Juracie, ale tam surfing nie jest rozrywką numer 1, więc dostępność do infrastruktury trochę gorsza – bardziej „przy okazji”.
Warto skorzystać z oferty licznych wypożyczalni sprzętu, aby dobrać sobie optymalna kombinację, oraz z usług instruktora – z obserwacji tych nauk mam pozytywne wrażenia, chłopaki (rzadziej dziewczyny) rzeczywiście się starają.