Opowieść dwudziesta: Dlaczego wspomnienia z Żelechowa nie wymagają utrwalania żelem?

Żel – jak wiadomo – w dzisiejszych czasach służy głównie do utrwalania np. niesfornych fryzur. Wspomnień z Żelechowa nie muszę utrwalać żelem – same się utrwaliły we wdzięcznej pamięci Do miejscowego pałacu trafiamy w 2016 roku na Święta Wielkanocne – głównie, żeby trochę powagarować z dala od domowych pieleszy. Lubimy …

Opowieść dziewiętnasta: Jak w Rosji igraliśmy z losem?

Ze względu na prawdopodobny brak jezdności automobilowej, postanowiliśmy przesiąść się na rowery, zachęceni odpowiednim ogłoszeniem w hotelowej recepcji. Pan odpowiedzialny za wypożyczalnię spojrzał sceptycznie na naszego kolegę (prawie 2 m wzrostu i wtedy ze 130 kg żywej wagi). Dla mnie i naszej koleżanki rower się znajdzie, ale dla kolegi raczej …

Opowieść osiemnasta: Czym zaskoczyła mnie Rosja?

W Rosji – mam nieodparte wrażenie – wulkan radzieckiego surrealizmu wcale nie wygasł. Wyprawa samochodem w połowie lat 90. do Obwodu Kaliningradzkiego to pierwszy mój kontakt z tym zjawiskiem w epoce postsowieckiej. W tym czasie na wjazd do Obwodu trzeba było mieść specjalne pozwolenie, które otrzymaliśmy, ponieważ w Kaliningradzie mieliśmy …

Opowieść siedemnasta: Jak poznałem właściwe znaczenie słowa niel’zja?

Zjeść obiad w restauracji to w czasach ZSRR sztuka sama w sobie. Jednego dnia polska doktorantka prowadzi nas do nieodległego od szkoły lokalu, który serwuje podobno jakąś kultową potrawę jednogarnkową. Być może było to tzw. żarkoje, ale zapamiętałem tylko tyle, że przyniesiono nam coś potwornie słonego i przypalonego, co dało …

Opowieść szesnasta: Jak dawno temu powitała mnie Moskwa?

Skoro zbliżają się Mistrzostwa Świata w Rosji, naszła mnie fala wspomnień z tym krajem związanych. Rosja to według mojego doświadczenia niewygasły wulkan surrealizmu, niewyczerpana skarbnica absurdu. Pierwszy raz spotkałem się z tym zjawiskiem pod koniec kwietnia 1980 roku. Jako delegacja młodych pracowników nauki udaliśmy się we trzech do Moskwy do …

Opowieść piętnasta: Jak kręciliśmy się wokół lodów w Busku Zdroju?

Oboje z żoną uwielbiamy dobre lody. Będąc przejazdem w Busku Zdroju, chcemy napić się kawy (chyba jakaś obsesja z tą kawą) i zjeść dobre lody (a to nie obsesja, ale łakomstwo i rodzaj hobby). Tylko trzeba je znaleźć. Zaczynamy tradycyjnie od najstarszego sanatorium Marconi, gdzie według trochę już odległych wspomnień …

Opowieść czternasta: Co nam nie wyszło w Krynicy Zdroju?

Nasyciwszy się atrakcjami Nowego Sącza, postanawiamy ruszyć w objazd po okolicy, a zwłaszcza odwiedzić Krynicę Zdrój. W Krynicy bywaliśmy oboje z żoną wielokrotnie, ale niezależnie od siebie, w związku z czym mamy dość różne wspomnienia, choć w takim miejscu musi się znaleźć niemały wspólny mianownik. Parkujemy na ul. Kościelnej i …

Opowieść trzynasta: Za co polubiłem Nowy Sącz?

Dotychczas zawsze tylko przez Nowy Sącz przemykałem w drodze np. do Krynicy lub Polanicy. Minionej wiosny postanowiliśmy z żoną wziąć Nowy Sącz porządnie na celownik. Od czego zacząć? Oczywiście od noclegu. Dla łowców niezwykłości jest tylko jeden wybór: Miasteczko Galicyjskie. Obiekt nie z tej ziemi – pieczołowicie odtworzony dziewiętnastowieczny rynek …

Opowieść dwunasta: Dlaczego lubię szusować w Białce Tatrzańskiej?

W mojej narciarskiej karierze może i nie uzbierałem zbyt bogatej kolekcji stoków, ale trochę tego już było: Ustrzyki Dolne i okolice, Krynica, Czorsztyn, Sucha Beskidzka, Zakopane (ale bez Kasprowego), Korbielów, Szczyrk, Zieleniec, Szklarska Poręba, a nawet Kielce. Mam więc jakiś tam przegląd polskich stoków. Dodatkowo za bazę porównawczą mogą mi …