Żel – jak wiadomo – w dzisiejszych czasach służy głównie do utrwalania np. niesfornych fryzur. Wspomnień z Żelechowa nie muszę utrwalać żelem – same się utrwaliły we wdzięcznej pamięci

Pałac w Żelechowie od strony parku.

Do miejscowego pałacu trafiamy w 2016 roku na Święta Wielkanocne – głównie, żeby trochę powagarować z dala od domowych pieleszy. Lubimy być zaskakiwani czymś, co przerasta nasze wstępne oczekiwania. A tu co krok, to coś ciekawego. Dla spragnionych moczenia – basen wewnętrzny z hydromasażami, gejzerami powietrznymi, prądami wodnymi i połączony z nim basen zewnętrzny o temperaturze 320C.

Widok na baseny i strefę Spa

Dla spragnionych gorąca – sauny w różnych wcieleniach: fińska, parowa, solna, ziołowa, do tego oczywiście sadzawka lodowa. Dla żądnych mocnych wrażeń – deszczowa dżungla z zimnymi prysznicami z nagła. Dla spragnionych …, no spragnionych – minibrowar w pałacowych piwnicach. Trafiamy na prezentację arkanów sztuki piwowarskiej, którą zapewnia nam prawdziwy fachowiec w tej dziedzinie. Mówi tak sugestywnie, że kubki smakowe szaleją z niecierpliwości, kiedy w końcu doczekają się degustacji. A degustacja …., jakby nieudana, bo musimy powtarzać i powtarzać, i jakoś tak nie możemy dojść do konkluzji, czy smakuje bardzo, czy bardzo, bardzo, czy bardzo, bardzo, bardzo.

Warsztaty piwne w minibrowarze

Jedzenie to odrębny temat – stoły praktycznie na okrągło uginają się pod rozmaitymi smakołykami, w tym wyrobami własnymi kuchni pałacowej – do wyboru, do koloru dla każdego. Do tego oczywiście także coś do zroszenia gardła, zwłaszcza domowe nalewki. A desery!!!

Mamy także okazję zapoznać się ze światem artystycznym, zwłaszcza lokalnym. Reprezentantem tego świata jest m.in. gimnazjalistka śpiewająca utwory Anny German – prawie w 100% jak oryginał i to zarówno po polsku, jak i po rosyjsku. Warto było posłuchać, bo to przednia muzyka i teksty, a wykonanie wzorowe. Aż dziw bierze, że tak młoda osoba zainteresowała się niemodnymi już melodiami z tak odległej dla niej przeszłości. To chyba dzięki serialowi.

Innym ciekawym przeżyciem był recital gitarzysty Timoteo Paradiesa, którego brawurowe wykonania popularnych standardów aż podrywały publikę do tańca.

To w pałacu, a na zewnątrz?.

W rozległym parku sporą część zajmują stawy rybne, w których wesoło kląskają sobie karpie i inne takie, wystawiając z wody dzioby, sygnalizując tym samym gotowość do spożycia czegoś w miarę atrakcyjnego. W końcu to święta. Nie wiedzą biedne, że spożywane to będą, ale one same.

Staw rybny

Ale największym chyba przeżyciem wielkanocnym były Święta spędzone w Przeworsku, u dziadków ze strony taty, jakoś tak na początku lat 60. Stół zastawiony wszystkimi możliwymi smakołykami przygotowanymi przez Babcię, w tym ogromna gotowana szynka i jakiś odjazdowy wybór ciast. Przeżyłem szok, kiedy Babcia spytała mnie, jaki chciałbym tort – dlaczego to niby ja miałem wybierać tort dla całej rodziny? Okazało się, że w spiżarni stały torty dla każdego domownika – co kto lubi. Nota bene w rodzinnym zeszycie z przepisami torty zajmują poczesne miejsce – nie miałem pojęcia, że na świecie może istnieć tyle odmian tortów. Drugi szok przeżyłem, kiedy okazało się, że w rodzinnym domu mojego taty nie chodzi się ze święconką do kościoła, bo to ksiądz przychodzi poświęcić cały stół i przy okazji domowników. Trzeci szok przeżyłem, kiedy okazało się, w jakim tempie te wszystkie smakołyki, a zwłaszcza torty, znikają. Ja osobiście akurat za tortami nie przepadam, więc tym bardziej podziwiałem chłonność glikemiczną mojej przeworskiej rodziny, w której zresztą zdecydowana większość osobników była szczupła. Rewelacyjna przemiana materii.

O atmosferze Świąt w niezbyt wielkim w końcu miasteczku z – jeśli dobrze liczę – trzema kościołami w obrębie najstarszej części miasta nie wspomnę, bo to trzeba zobaczyć i przeżyć osobiście. Takie rzeczy pamięta się do końca życia.

 

Informacje praktyczne:

Jeśli ktoś chce spędzić Święta, oszczędzając sobie trudu przygotowań, to wyjazd do Żelechowa jest godny polecenia, tym bardziej, że dla Warszawiaków nie jest to daleko – rezerwację trzeba zrobić z wyprzedzeniem, bo miejsce cieszy się powodzeniem.

Dojazd z Warszawy szosą lubelską do Gończyc za Garwolinem, a potem w lewo drogą 807. W Żelechowie za kościołem w lewo, w ulicę Piłsudskiego.