Opowieść dwudziesta czwarta: Jak delektowałem się prażonymi chapulines?

Po magicznej Puebli kierujemy się nieco bardziej na południe do miejscowości Cholula (czyt. Ciolula), której nazwa pochodzi od indiańskiego określenia „miejsca ucieczki, w którym spada woda”. Naszym celem jest Wielka Piramida, która podobno jest największą objętościowo strukturą, jaką kiedykolwiek wybudował człowiek – aż się wierzyć nie chce. Szczyt piramidy – …

Opowieść dwudziesta trzecia: Jak zostałem zauroczony meksykańskimi klimatami?

Po upojnym Sylwestrze w Acapulco czas powrócić do codziennej pracy turysty, czyli zwiedzania. Pierwszy punkt programu to odwiedziny prawdziwej hacjendy. Czemu nie, może być. Dojechawszy do hacjendy San José Vista Hermosa w pobliżu jeziora Tequesquitengo w stanie Morelos, jakieś 50 km na południe od Cuernavaca, ku naszemu pełnemu zaskoczeniu, wkraczamy …

Opowieść dwudziesta druga: Jak w cieniu agaw świętowaliśmy Sylwestra, a nawet dwa?

Kolejnego dnia naszej wyprawy meksykańskiej wyruszamy w stronę wybrzeża Pacyfiku. Pierwszy postój wypada w Cuernavaca (czyt. Kuernabaka) – stolicy stanu Morelos, miejscowości, którą mieszkający w niej przez jakiś czas Aleksander von Humboldt określił mianem „miasta wiecznej wiosny”. Za czasu Azteków mieściła się tu letnia siedziba królów, a obecnie lokują się …

Opowieść dwudziesta pierwsza: Jak smakowałem stolicę Meksyku?

W 2005 roku doszliśmy z żoną do wniosku, że skoro dzieci odchowane, dom wyremontowany, a sprawy zawodowe jako tako poukładane, to czas wreszcie wyruszyć w daleki świat. Z ustaleniem pory i kierunku nie było problemu: wyjazd na Sylwestra i w ciepłe strony. Koniecznie Meksyk. Przelot wymagał przesiadki w Amsterdamie, gdzie …

Opowieść dwudziesta: Dlaczego wspomnienia z Żelechowa nie wymagają utrwalania żelem?

Żel – jak wiadomo – w dzisiejszych czasach służy głównie do utrwalania np. niesfornych fryzur. Wspomnień z Żelechowa nie muszę utrwalać żelem – same się utrwaliły we wdzięcznej pamięci Do miejscowego pałacu trafiamy w 2016 roku na Święta Wielkanocne – głównie, żeby trochę powagarować z dala od domowych pieleszy. Lubimy …

Opowieść dziewiętnasta: Jak w Rosji igraliśmy z losem?

Ze względu na prawdopodobny brak jezdności automobilowej, postanowiliśmy przesiąść się na rowery, zachęceni odpowiednim ogłoszeniem w hotelowej recepcji. Pan odpowiedzialny za wypożyczalnię spojrzał sceptycznie na naszego kolegę (prawie 2 m wzrostu i wtedy ze 130 kg żywej wagi). Dla mnie i naszej koleżanki rower się znajdzie, ale dla kolegi raczej …

Opowieść osiemnasta: Czym zaskoczyła mnie Rosja?

W Rosji – mam nieodparte wrażenie – wulkan radzieckiego surrealizmu wcale nie wygasł. Wyprawa samochodem w połowie lat 90. do Obwodu Kaliningradzkiego to pierwszy mój kontakt z tym zjawiskiem w epoce postsowieckiej. W tym czasie na wjazd do Obwodu trzeba było mieść specjalne pozwolenie, które otrzymaliśmy, ponieważ w Kaliningradzie mieliśmy …

Opowieść siedemnasta: Jak poznałem właściwe znaczenie słowa niel’zja?

Zjeść obiad w restauracji to w czasach ZSRR sztuka sama w sobie. Jednego dnia polska doktorantka prowadzi nas do nieodległego od szkoły lokalu, który serwuje podobno jakąś kultową potrawę jednogarnkową. Być może było to tzw. żarkoje, ale zapamiętałem tylko tyle, że przyniesiono nam coś potwornie słonego i przypalonego, co dało …

Opowieść szesnasta: Jak dawno temu powitała mnie Moskwa?

Skoro zbliżają się Mistrzostwa Świata w Rosji, naszła mnie fala wspomnień z tym krajem związanych. Rosja to według mojego doświadczenia niewygasły wulkan surrealizmu, niewyczerpana skarbnica absurdu. Pierwszy raz spotkałem się z tym zjawiskiem pod koniec kwietnia 1980 roku. Jako delegacja młodych pracowników nauki udaliśmy się we trzech do Moskwy do …

Opowieść piętnasta: Jak kręciliśmy się wokół lodów w Busku Zdroju?

Oboje z żoną uwielbiamy dobre lody. Będąc przejazdem w Busku Zdroju, chcemy napić się kawy (chyba jakaś obsesja z tą kawą) i zjeść dobre lody (a to nie obsesja, ale łakomstwo i rodzaj hobby). Tylko trzeba je znaleźć. Zaczynamy tradycyjnie od najstarszego sanatorium Marconi, gdzie według trochę już odległych wspomnień …